i Obama, i Kennedy zostali zmuszeni do przekazania światu ostrzeżenia przed katastrofą moralną,
jaka byłaby wynikiem użycia broni masowej zagłady – głowic nuklearnych w pierwszym przypadku, broni chemicznej w drugim.
Na tym, jak twierdzi, podobieństwa się nie kończą. Za każdym razem rozwiązanie dyplomatyczne okazało się możliwe dopiero po tym, jak Biały Dom zagroził użyciem siły. To po pierwsze. Po drugie, naprzeciw siebie stanęli nieustępliwi przeciwnicy, dysponujący ogromnymi zasobami śmiercionośnej broni – ten drugi, to oczywiście nie prezydent Syrii Baszar al-Asad, lecz prezydent Rosji Władimir Putin. Po trzecie, w obu przypadkach, to przemyślane, dyplomatyczne ustępstwa przeprowadziły nas pomyślnie przez kryzys.
Nie sposób odmówić temu rozumowaniu efektowności. Rzeczywiście, i w jednym, i w drugim przypadku eskalacja konfliktu mogła – może – wymknąć się spod kontroli i doprowadzić do wojny o nieobliczalnych skutkach.
Nie sposób jednak pominąć istotnych różnic w sytuacji: John Kennedy cieszył się poparciem w świecie i wśród swoich rodaków, Barack Obama może na nie liczyć w niewielkim stopniu. Ponadto, Nikita Chruszczow był twardogłowym komunistycznym przywódcą, z którym nastawionego reformatorsko Władimira Putina, sprawującego władzę w wyniku powszechnych wyborów (cokolwiek byśmy o nich powiedzieli) porównywać jednak trudno.
Co więcej,
odwoływanie się w 2013 roku do analogii z rokiem 1962 może też prowadzić do całkowicie odmiennych, pesymistycznych wniosków.
Charakterystyczne, że wyrażone one zostały w lokalnej gazecie przez mniej znanego polityka, za to urodzonego na Kubie (!). Otóż Xavier L. Suarez – pierwszy kubański burmistrz Miami – zauważył na łamach „Miami Herald”, że porozumienie osiągnięte, czy może ostrożniej – rysujące się w sprawie Syrii, zawiera w istocie obietnicę Ameryki niemieszania się w jej sprawy wewnętrzne, o ile Asad pozbędzie się swojej broni chemicznej, obietnice podobną do tej, którą złożył Kennedy: niepodejmowania siłowych kroków wobec Fidela Castro, o ile Kuba pozbędzie się radzieckich rakiet.
Jednak w przypadku Kuby, oznaczało to usankcjonowanie reżimu braci Castro na pół wieku – i najpewniej jeszcze dłużej. Czy podobnie będzie w przypadku dynastii Asadów w Syrii? Czy wycofanie się Ameryki z zapowiedzi „ukarania” prezydenta Asada nie doprowadzi do utrwalenia jego reżimu na długie lata? Choć z drugiej strony, gdy się patrzy na skutki obalania tyranów: Saddama Husajna w Iraku, Husniego Mubaraka w Egipcie i innych, to można zapytać, czy na pewno o to chodziło?
Filed under: Aktualności | Tagged: Castro, Kennedy, Obama |
Zostaw wiadomość