Najbliżsi doradcy i współpracownicy Johna Kennedy’ego znów zebrali się w Białym Domu. Gdy w południe kończono pierwsze spotkanie, wszyscy byli zgodni co do jednego: radzieckie rakiety muszą być usunięte z Kuby. Otwarty pozostawał problem, jak to osiągnąć. Najwięcej argumentów przytoczono na rzecz uderzenia powietrznego, ale jego termin, rozmiar, potencjalne skutki – wciąż nie jawiły się jasno uczestnikom posiedzenia.
– Można powiedzieć – odezwał się Kennedy – że to nie robi żadnej różnicy, czy się wyleciało w powietrze przez rakietę lecącą ze Związku Sowieckiego, czy przez rakietę, która była w odległości dziewięćdziesięciu mil. Geografia nie ma tu zbyt wielkiego znaczenia.
– Tak, tylko że wtedy będziemy mieli taki sam pistolet przyłożony do głowy – odparł Taylor – jaki ma teraz Związek Sowiecki.
– Powinienem powiedzieć w zeszłym miesiącu, że nie będziemy się przejmować rakietami – oświadczył prezydent, nie zwracając uwagi na słowa Taylora. – Zgoda, skoro uprzedziłem, że będziemy reagować, a teraz byśmy nic nie zrobili, to nasze ryzyko jeszcze by wzrosło. Co to za różnica? Mają wystarczająco dużo siły, żeby nas wysadzić w powietrze… Nie powinniśmy odrzucać takiego rozwiązania, że po prostu unieszkodliwiamy te bazy rakietowe nie idąc na generalny atak i związane z nim ryzyko wojny o Kubę.
Filed under: Przebieg wydarzeń |