Do gabinetu prezydenta, gdzie obradował Komitet Wykonawczy, dostarczono przygotowany naprędce zapis oświadczenia, nadawanego od rana przez Radio Moskwa.
– Mamy nowy list od Chruszczowa – powiedział zdumiony Kennedy i zaczął głośno czytać:
„Szanowny Panie Prezydencie!
Wysuwam propozycję: zgadzamy się na wywiezienie z Kuby tych środków, które Pan uważa za broń ofensywną. Zgadzamy się na uczynienie tego kroku i na złożenie w ONZ oświadczenia, iż bierzemy na siebie takie zobowiązanie. Pańscy przedstawiciele złożą ze swej strony oświadczenie, że Stany Zjednoczone, biorąc pod uwagę zaniepokojenie i troskę państwa radzieckiego, wywiozą swe analogiczne środki z Turcji.
Wzięliśmy na siebie to zobowiązanie, by spełnić nadzieje narodów Kuby i Turcji oraz umocnić ich ufność w swe bezpieczeństwo, i złożymy w Radzie Bezpieczeństwa oświadczenie, że rząd radziecki składa uroczyste przyrzeczenie, iż będzie respektował nienaruszalność granic i suwerenność Turcji, nie będzie ingerował w jej sprawy wewnętrzne, nie będzie dokonywał inwazji na Turcję, nie udostępni swego terytorium jako bazy wypadowej dla takiej inwazji, a także będzie powstrzymywał tych, którzy by zamierzali dokonać agresji przeciwko Turcji, zarówno z terytorium ZSRR, jak też z terytorium innych państw sąsiadujących z Turcją.
Takie samo oświadczenie złoży w radzie Bezpieczeństwa rząd amerykański w stosunku do Kuby.”
– Ależ to zupełnie inny ton, inne stanowisko! Wczoraj nie było przecież mowy o Turcji – Kennedy potoczył wzrokiem po zebranych. – Wciąż się zastanawiam gdzie my właściwie jesteśmy. Mamy wczorajsze poufne propozycje Chruszczowa i dzisiejsze publiczne oświadczenie. Dlaczego to się tak szybko zmienia?
– Ja bym widział takie wytłumaczenie – odpowiedział Bundy. – Twardogłowi ujawniają swoje żądania, żeby zablokować przyjęcie prywatnej oferty Chruszczowa, opracowanej przez tych, którzy są bardziej skłonni do ustępstw.
– Przypominam sobie, że już ponad rok temu chcieliśmy zabrać Jupitery z Turcji, ponieważ stały się one absolutnie przestarzałe i mają znikomą wartość militarną – oświadczył zdecydowanie Kennedy. – Słuchajcie, jeśli rakiety na Kubie dodają 50 procent do potencjału nuklearnego Rosjan, jak przekonują wojskowi, to ich przehandlowanie za Jupitery ma kolosalne znaczenie. Jaki jest sens ryzykować wojnę na Kubie, a może też w Berlinie, o te niewiele warte rakiety w Turcji? Z politycznego punktu widzenia znajdziemy się w bardzo kiepskiej pozycji, chcąc zaatakować Kubę w celu zachowania bezwartościowych rakiet w Turcji!
Filed under: Przebieg wydarzeń |